czwartek, 16 lipca 2015

Samotność

Czyli jak rolę córeczki zamieniam na zawód opiekunki.
Przylot, dzień pierwszy. Nowi ludzie, nowe otoczenie, nowi sąsiedzi. Jestem taka samodzielna. Śniadanie jemy razem, kolację robię sobie sama. Wszyscy mnie witają, jestem wydarzeniem roku. Dzień drugi- poznajemy dzieciaki/a, ogarniamy okolicę, w sumie... na obiad zrobię sobie kanapki. Dzień trzeci- tak prawdopodobnie będzie wyglądał harmonogram dnia, hostka wraca, idzie do potomstwa.... skype, halo, mama? Dzień czwarty- po kolejnym dniu opieki snuję się za hostami do ich znajomych. Przycupnę na krzesełku w rogu... kiedy skype?
Wróćmy do momentu pakowania się do wyjazdu i myśli kreujących scenariusz następnych miesięcy. No bo kto podbije świat, jak nie ja. Spacer z maluchem i milion wycieczek. Weekend, wypłata i pociąg z kierunkiem "najpiękniejszy zakątek świata". Mając w perspektywie takowe wizje wypisane na chmurkach, o jakie kamyczki mogę się potknąć?
Największy nosi tytułową nazwę i jest głazem rozkruszonym na wiele mniejszych kamyków, plączących się pod nogami. W celu utożsamienia się z początkową sytuacją au pair wystarczy otworzyć magazyn, wyciąć pierwszą lepszą postać i wkleić ją dziesięć stron dalej. Właśnie tak to wygląda. Codzienne pytania mamy z serii "czy ty coś jadłaś, wyglądasz ... " Obrażające nasze ego znikają. Ego cichnie, na jego miejscu odzywa się zdezorientowane poczucie bezpieczeństwa i nienasycona potrzeba uwagi. Ponadto należy zadbać, aby coś poza nami nie chodziło głodne, nie raz stoczyć rebelię o ubranie skarpetek i żyć ze świadomością, iż pytanie "jak minął dzień?" Wcale nie dotyczy mnie. Bez względu na to, jak wielkim "family member" będziemy, zawsze na pierwszym miejscu będzie powód naszego wyjazdu. Warto zdawać sobie z tego sprawę jeszcze przed opuszczeniem domu rodzinnego.

 Ps. Nie jest źle, na miejscu także można nawiązać nowe znajomości, oto moja pierwsza :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz