wtorek, 10 listopada 2015

Praca u polki czyli jak zakończyłam swoją au-pair przygodę cz.I

Dzisiejszy post leci z Londynu, pracę jako au-pair w Irlandii zakończyłam z dniem 30 listopada. Moim pierwszym punktem podróży byli... sąsiedzi. Ale od początku.
Mieszkałam przez 3 i pół miesiąca z rodziną- on Irlandczyk, ona Polka. Moim zatrudnieniem zajmowała się ona, zależało jej, aby syn znał polski i tak też miałam komunikować się z młodym, podczas nieobecności rodziców.
Już od pierwszego kontaktu dała świadectwo swojego braku wychowania wyzywając moich rodziców, którzy próbowali upewnić się, czy ich córka jedzie do rodziny z dzieckiem a nie chociażby do burdelu. 
Już w pierwszym tygodniu mojego przyjazdu jej zapał i zainteresowanie moją osobą topniało stopniowo, aż po kilku tygodniach zaczęłam czuć się jak intruz w domu. Czułam pogardę płynącą z jej strony. Jak się później okazało- poprzednia au-pair zajmowała się jej synem cały czas, na co ja sobie nie pozwoliłam. Gdy którykolwiek rodzic wracał do domu, ja miałam czas dla siebie i mogłam nim dysponować.

Umowa
Kwestia, przed którą przestrzegałam w postach pisanych jeszcze przed wyjazdem. Gdy prosiłam o nią na początku byłam manipulowana (!!!) hasłami typu "myślałam, że chcesz być traktowana jak członek naszej rodziny a nie pracownik". Po odpowiedzi, iż chcę być członkiem rodziny, ale z umową, dostałam ją w formie elektronicznej. 

Umowa a proszę
Od pierwszych dni mojego pobytu pojawiały się aluzje typu "poprzednia au pair sprzątała mi cały dom w piątki, no ale teraz ja będę musiała to zrobić" (zapis w umowie: pomoc w drobnych, codziennych czynnościach). Gdy iluzje w moją stronę nie zadziałały, pewnego wieczoru przyszła do mojego pokoju i zapytała "zajmowanie się moim synem nie jest takie ciężkie, prawda? Więc prosiłabym Cię, abyś jednak sprzątała tak, jak to robiła moja poprzednia opiekunka".

c.d.n.

1 komentarz:

  1. Zapowiada się ciekawie.. aczkolwiek wcale nie pozytywnie.Pozdrawiam, Basia

    OdpowiedzUsuń